Takie filmy powinni oglądać nastolatkowie
Nie jakieś tam hany montany, nie jakieś piły trzy czy amerykany paje. Tylko mądre, ale niezbyt ciężkie kino, które czegoś w życiu nauczy. Choćby przeżywać wzruszenie.
the perks of being wallflower
Charlie (tyt. polski)
Film traktuje o losach Charliego, nieśmiałego chłopaka, który ma spore problemy z odnalezieniem się w szkolnym środowisku. W przeciwieństwie do mnóstwa amerykańskich produkcji, w których głównym problemem nastoletnich głównych bohaterów jest brzydota, zbytnia inteligencja czy niedobory finansowe rodziców, kino brytyjskie serwuje zupełnie inny obraz. Obraz jednocześnie o wiele bardziej prawdziwszy. Charlie naprawdę ma problem, a zmierzenie się z nim zajmie długi czas. Chłopak sam będzie musiał się z nim uporać, bo żadna wróżka chrzestna mu w tym nie pomoże.
Na drodze Charliego staje dwójka przyrodniego rodzeństwa, z zamiłowania aktorów. Stają się dla Charliego rodziną i pomagają mu w rozwijaniu pasji chłopaka, którą jest pisarstwo. Przeżywają wiele perypetii, które zbliżają ich do siebie i jednocześnie utrudniają rozstanie, zbliżające się wraz z nadejściem wakacji.
Akcja filmu nie rwie z kopyta. Nie ma fajerwerków, rzecz dzieje się spokojnie, lecz ciekawie. W obrazach dominuje spontaniczność i uczucie, od komedii do tragedii. Na wysoką ocenę dzieła w reżyserii Stephena Chboskiego wpływa przede wszystkim gra młodego pokolenia aktorów. Emma Watson sprawuje się w roli Sam genialnie. Przyćmiewa ją tylko blask Ezry Millera, który jako Patrick świetnie oddał wszystkie dramaty rozgrywające się w życiu swojego bohatera, nie tracąc jednoczesnie optymizmu. Logan Lerman zaś, jako Charlie, znany chociażby z najnowszej wersji w 3D "Trzech Muszkieterów" czy serii z Percym Jacksonem zadziwiająco dobrze sprawuje się w tak spokojnej i głębokiej roli.
Oglądając czuje się prawdziwe ciepło. Pokochuje się każdego z bohaterów i pragnie, by ich życie potoczyło się tak, jakby tego chcieli. Jednocześnie po filmie myśli się o sobie, a nawet robi krótki rachunek sumienia, by odczuć również pewne katharsis.
Polecam wszystkim bez wyjątku.
W takim razie dodaję do listy filmów, myślę, że piątek będzie odpowiedni na obejrzenie. Neśku, skąd Ci się u licha wzięli nastolatkowie, tego już nie mogę pojąć.
OdpowiedzUsuńAle to poprawnie jest! :D
UsuńNo co Ty O.O Brzmi mi równie paskudnie co ministrowie, bo to -owie, jak mówił pan doktor D. nobilituje czy tego chcemy, czy nie. Ja bym przy nastolatkach jednak została, no ale z polonisto się nie będę wykłócać :P
UsuńFilm świetny! Do tego bardzo przypadła mi do gustu ścieżka dźwiękowa i swego czasu puszczałam sobie w kółko "come on aileen", które szczególnie wymiata :D. Muszę przyznać, że wątek cioci był zastanawiający. Co o nim i udziale cioci w życiu Charliego sądzisz?
OdpowiedzUsuńTak, ścieżka dźwiękowa jest również fenomenalna, ale nie mogło być inaczej - brytyjski film, brytyjska muzyka, lepiej być nie może. Miałam podobny syndrom z "Come on eileen". :D
UsuńWątek cioci? Myślę, że jest zaskakująco prawdziwy - to się mogło zdarzyć każdemu. I to w sensie dosłownym, natomiast gdyby interpretować głębiej, to widzę n rozwiązań. Symboliczne schorzenie pisarzy, każda trauma, naprawdę, masa przykładów, można w sumie to podstawić do czegokolwiek, a i tak będzie pasować.
Być może się skuszę . ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/