Piotr Strzeżysz - Powidoki
Już dłuższy czas szukałam książki, która wciągnie mnie w swój świat tak, że ja zapomnę na kilka godzin o moim własnym. Większość lektur, po jakie sięgałam ostatnio, nie potrafiły zaabsorbować mnie tak, bym zatraciła się w nich bez reszty. Aż wreszcie kupiłam Powidoki Piotra Strzeżysza i... zdziwiłam się. Podwójnie.
www.bezdroza.pl |
Nie dość, że nie mogłam powstrzymać się od czytania (zdania emanowały jakąś narkotyczną, uzależniającą mocą, nakazującą pochłaniać następne fragmenty), to w trakcie lektury zrozumiałam, że opisany w książce świat, choć tak daleki od tego, w którym żyję, to również mój świat. Ludzie, jakich każdy może spotkać i drogi. Drogi, przecinające się w rozmaitych punktach, w najróżniejszym czasie, po których poruszamy się, nawet, jeśli zdaje nam się, że z premedytacją tkwimy w jednym miejscu...
Zaczęłam czytać na przystanku, w oczekiwaniu na kolegów, podczas gdy z nieba lały się strugi deszczu. Czytałam w autobusie, gdy znajomi już do mnie dołączyli, na głos, by móc podzielić się z nimi wartościowymi myślami, o które co chwila się potykałam. Kiedy zaś znaleźliśmy się w punkcie finalnym naszej podróży przez miasto, i nie mogłam czytać, bo nie byłam do końca w stanie, cały czas myślałam o tym, by powrócić do lektury. Z samego rana wstałam i nie włączyłam komputera, nie umyłam zębów, nie zrobiłam sobie kawy, tylko czytałam, i póki nie skończyłam Powidoków, nic nie zjadłam.