Na szczęście nieostatnia noc z Irvingiem
Z okazji dwudziestych pierwszych urodzin moi przyjaciele obdarowali mnie aż dwoma najnowszymi książkami Johna Irvinga. Jedną z nich jest "Ostatnia noc w Twisted River", wydana w Polsce w 2010
roku. Właśnie o niej chcę powiedzieć kilka słów.

Jeśli chodzi o bohaterów powieści, to historia Dominica Baciagolupo i jego pierworodnego została ukazana w bardzo ciekawy, zagmatwany sposób. Tajemnice z przeszłości wypływają dopiero pod koniec, czyli w najodpowiedniejszym momencie, a ich wyjawienie stanowi jeden z punktów kulminacyjnych. Nie pokochałam jednak tych panów tak szczerze jak chociażby Garpa, Ruth i Teda Cole czy całej rodziny Berrych z poprzednich utworów pisarza. Wielką postacią "Ostatniej nocy" jest jednak Ketchum, być może potomek rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, człowiek, który nie boi się niczego, nie rusza się nigdzie "bez aspiryny i pukawki". Jednocześnie, jak głosi legenda, "tylko Ketchum może zabić Ketchuma". To jedna z najbardziej dopracowanych postaci, jakie kiedykolwiek spotkałam w twórczości Irvinga. Przy tym nie wydaje się być ani troszkę przerysowana.
Ze standardowych motywów ogromną rolę w tym obszernym dziele (576 stron) odgrywają niedźwiedzie, co bardzo mi cieszy, bo Irving znów rozprawia się z nimi fenomenalnie. W tekście odzwierciedlenie znajduje też zamiłowanie pisarza do kuchni, zwłaszcza włoskiej, a do tego niebieski cadillac, który utożsamia wszystkie życiowe wypadki, jak wcześniej w "Hotelu New Hampshire" pies Smutek i otwarte okna czy "zjadliwy wirus" ze "Świata według Garpa".
Problemem jest jedynie poszatkowana fabuła. Irving skacze od jednego wydarzenia w drugie, niemal zupełnie zatracając chronologię. Poprzez zbyt liczne retrospekcje i nagłe skoki w przyszłość miałam problem z uważnym wczytaniem się w lekturę. Gubiłam pewne wątki, a przy tym zapominałam o pewnych szczegółach. Gdzieś koło dwusetnej strony odczułam mękę czytania, by od połowy przegalopować już do końca niemal bez chwili na odpoczynek, bo styl znacząco się poprawił.
![]() |
John Irving z synem Everettem, któremu zadedykował powieść |
Mimo wszystko "Ostatnia noc w Twisted River", choć jest świetną lekturą, znacznie lepszą od przykładowych obyczajówek, jakie wpadają w ręce w księgarni czy bibliotece, różni się od poprzednich dzieł Irvinga. Czegoś brakuje i zaczynam się obawiać, że dojrzały wiek Irvinga zabrał mu jakąś pisarską iskrę, bo tego wyjątkowego pierwiastka nie mogłam doszukać się też w następnej
powieści, czyli "W jednej osobie". To też pierwsza powieść, podczas lektury której sięgnęłam po ołówek i wykreśliłam cały zupełnie niepotrzebny akapit. Irving podał wszystko na tacy, jakby czytelnik był za głupi na odczytanie tak klarownego symbolu, jakim w pewnym momencie staje się karłowata sosna. Na szczęście udało mi się z żyć z niektórymi z bohaterów, więc pisarz w dalszym ciągu nie stracił umiejętności manipulowania emocjami czytelnika. Uroniłam kilka łez i kilka razy wybuchnęłam szczerym śmiechem. A o Ketchumie na pewno będę pamiętać do końca życia, bo to bohater, obok którego po prostu nie da się przejść obojętnie.
Ciekawostki:
- John Irving zbierał materiały do napisania powieści (już dwunastej!) i tworzył ją przez około dwadzieścia lat.
- Tytuł pochodzi z ostatniego zdania książki. Ten chwyt pisarz zastosował wcześniej tylko raz, w "Świecie według Garpa", mimo że owe ostatnie zdanie Irving zawsze zapisuje jako pierwsze i od niego zaczyna swoją pracę nad dziełem.
- Tytuł pochodzi z ostatniego zdania książki. Ten chwyt pisarz zastosował wcześniej tylko raz, w "Świecie według Garpa", mimo że owe ostatnie zdanie Irving zawsze zapisuje jako pierwsze i od niego zaczyna swoją pracę nad dziełem.
- Utwór został uznany przez dziennik "Financial Times" za książkę roku 2009.
Wybrane cytaty:
"Nie, nie jestem chory, Lupito - odpowiadał niezawodnie Danny. - Yo solo soy un escritor. - (Jestem tylko pisarzem, jakby to tłumaczyło jego stan)."
"To dzieło Indian: nigdy się nie rozpadnie."
" - Gdyby nie ta gówniana moralność...!
- Moralność to nie przelewki, panie Ketchum [...]."
- Moralność to nie przelewki, panie Ketchum [...]."
"Nie zawsze mamy wpływ na to, jak poznajemy się nawzajem. Bywa, że ludzie wchodzą w nasze życie gładko, jakby spadali z nieba, jakby prowadził stamtąd prosty szlak - tak samo nagle, jak tracimy tych, wydawałoby się, związanych z nami nierozerwalnie."
"[...] wiedział jednak, że opowieści to rzecz niepojęta - raz puszczone w ruch, nie dadzą się zatrzymać."
7,4/10