The New Normal
Kocham mojego Dziekana. Maluję tęczowe misie w żłobku. Pomagam Dziupli w przeprowadzce. Przygotowuję się do wrześniowego egzaminu z Historii Literatury Polskiej. W "Programach i dyskusjach literackich okresu Młodej Polski natrafiam na opinię Stanisława Przybyszewskiego. "[...] norma to głupota - degeneracja zaś to geniusz". Przerwy w zajęciach poświęcam rozrywce. Na przykład oglądaniu seriali. "The New Normal" (polski tytuł: "Rodzinka jak inne") może być przez "normalnych Polaków" (takich, co lubią pohasać w kominiarkach z kijami baseballowymi w dłoniach) nazwany jakąś kpiną w odcinkach o bandzie pedałów i wykolejeńców. Dla mnie to serial, który pokazuje, jak bardzo otworzyłam się w ciągu ostatnich dwóch lat w Poznaniu. Propaguje równość i tolerancję, poruszając naprawdę ważne tematy.
Bryan (Andrew Rannells) i David (Justin Bartha - uwielbiany przeze mnie już od gry w "Skarbie narodów", który obejrzałam jeszcze w podstawówce) to homoseksualna para, która chce stworzyć prawdziwą rodzinę. By mieć dziecko, wybierają na surogatkę Goldie (Georgia King), bardzo sympatyczną, dobrą osobę. Goldie wraz z córką Shanią (młoda Babe Wood - wróżę jej w przyszłości wielki sukces aktorski) i babcią Jane (Ellen Barkin - mimo tysiąca operacji plastycznych i tony botoksu, jaki w siebie wpakowała, wciąż według mnie ma klasę) niedawno przeprowadziły się do Los Angeles i chcą zacząć nowe życie. Cała ta grupka, wraz z asystentką Bryana, Rocky (w tej roli istna rakieta, NeNe Leakes), zżywa się ze sobą i tworzy prawdziwą rodzinę. Specyficzną, ale niesamowicie się kochającą. Ich więzy nie rozpadają się nawet, gdy dziecko przychodzi na świat.
Serial jest czasami głupkowaty i prostolinijny, co tu dużo gadać. Gagi raczej są oklepane, sztuczny przepych i oczywiste zakończenia odcinków biją po oczach. Ale mimo wszystko można się uśmiać, jeśli nie oczekuje się czegoś naprawdę wymagającego. Seria ma sporo nieocenionych wartości dydaktycznych. Może być oglądany całymi rodzinami. Uczy tolerancji, przyjaźni, bycia szczodrym i pomocnym oraz obiektywizmu. To, co inne, nie musi być gorsze. Często nawet jest lepsze.
W kwestii adopcji dzieci przez pary homoseksualne - jestem za. O ile przyszli rodzice naprawdę tego chcą i wiedzą, że poradzą sobie z przyszłymi problemami. Nasze polskie społeczeństwo na pewno nie jest na to gotowe. I sami geje, przynajmniej ci, których znam, również nie. Może to przez ich młody wiek, ale nie spotkałam jeszcze kumpla, który chciałby wychowywać dziecko ze swoim partnerem. Na razie na topie są buldogi. ; )
Nie chcę wdawać się tutaj w żadne dyskusje, po prostu polecam Wam serial, bo można się z niego sporo z niego wynieść. I rozrywki, i mądrości. Tematyka nie jest absolutnie ograniczona tylko do przygód dwójki wesołych gejów. Scenarzyści poruszają także inne problemy, na przykład przemocy w szkole, znęcania się psychicznego, rozpadu rodziny, wczesnego zajścia w ciążę czy porzuconych przez rodziców dzieci Przedstawiają do tego świetne sposoby na wyjście z problemów. Do tego jest kolorowo i miło. I szybko, bo odcinki mają około 20 minut.
8/10
Ktoś może już zaczął oglądać? Jak Wasze wrażenia?
Obczaję jak się uporam z resztą zaległości!
OdpowiedzUsuńP.S. Andrew Rannells w "Girls" też gra geja - przypadek? :P
Ok. Nie, wydaje mi się, że to aktor jednej roli... ; )
UsuńHm... zaciekawił mnie ten serial, może obczaję, jak skończę szaleństwo z Adventure Time.
OdpowiedzUsuńCi do adopcji dzieci przez pary homo - jestem przeciw :P (musiałam wyrazić swoje niecne zdanie, hio hio).
Pewnie zniszczy Cię poziom cukierkowego gejostwa już w pierwszym odcinku. ^ ^
Usuń