Lena Dunham i "Girls"
Girls to jeden z moich ulubionych seriali, który zaczęłam oglądać, bo ktoś mi powiedział, że to Seks w wielkim mieście dla młodych kobiet. Była to chyba najgorsza reklama, bo niemal zupełnie nietrafiona, ale jednak skuteczna. Dzięki niej zagłębiłam się w Nowego Jorku, ale nie ten, po którym biega Carrie w szpilkach za kilka tysięcy baksów i torebką pełną kondomów. Poznałam świat Hanny - groteskowy, pełen abstrakcji, czarnego humoru, prawdziwego życia i szalonych postaci.
Jeśli jeszcze jakimś cudem nie kojarzycie dziewczyny, której zdjęcie możecie zobaczyć powyżej, przedstawiam Wam Lenę Dunham. Stworzyła serial Girls. Nie dość, że pisze scenariusze kolejnych odcinków, to gra w nich główną rolę, jest też i reżyserem. Zdolna, prawda? Nie tylko, również pracowita. Jej poświęcenie zostało nagrodzone m.in. ośmioma nominacjami do Nagrody Emmy oraz Złotym Globem.
Przed Girls (aktualnie emitowany jest już czwarty sezon) stworzyła również całkiem głośny film pt. Mebelki, w którym zagrała nie tylko ona, ale również jej mama i siostra. Inspirację, tak jak i w przypadku serialu, zapewnie zaczerpnęła z życia. Fabuła opowiada bowiem o młodej kobiecie, Aurze, która po zakończeniu studiów wraca do rodzinnego domu i zastanawia się, co dalej robić z życiem...
Lena urodziła się w 1986 roku i bardzo trudno mi uwierzyć, że za chwilę stuknie jej trzydziestka. Wychowywała się na Brooklynie z siostrą Grace, która aktualnie jest aktorką, modelką i poetką. Dziewczęta wzrastały w twórczej wielkomiejskiej atmosferze. Ich ojciec, Caroll Dunham, jest malarzem, a matka, Laurie Simmons, fotograficzką. W ich domu musiało być też pod względem religijnym, bo pan Dunham jest protestantem, a jego żona Żydówką. Lena również definiuje się jako wyznawczyni judaizmu. Na polskim rynku wydawniczym właśnie ukazała się jej pierwsza książka, Nie taka dziewczyna. Spokojnie, już zamówiłam. Na pewno napiszę w najbliższym czasie kilka słów na temat tego dziełka.
Tyle o samej Lenie. Teraz wreszcie na temat Girls. O co w ogóle chodzi w serialu?
O życie, odpowiedź sama aż ciśnie się na usta. O stawaniu się dorosłym człowiekiem i trudach związanych z braniem odpowiedzialności za swoje własne czyny. Poruszane są tu wszystkie wątki, z którymi może mieć do czynienia dziewczyna, która przeobraża się w kobietę, czyli np. kłopoty z samodzielnym utrzymywaniem się, niesprawiedliwością profesorów na studiach, początkami kariery, narkotykami, miłością, toksycznymi przyjaźniami, własnym egoizmem, seksem, nadwagą, depresją i nieskończenie wiele innych. Zobaczcie, jak zaczyna się ta historia.
Główną bohaterką jest Hannah Horvath (Lena Dunham), która właśnie skończyła studia i została poinformowana przez rodziców, że nie będą jej dłużej utrzymywać. Dziewczyna jest w o tyle nieciekawej sytuacji, że marzy o byciu pisarką, a w tym zawodzie raczej trudno znaleźć pracę. Hannah ma też kilka kilogramów za dużo, napady depresyjnych humorów, ciągoty do eksperymentowania oraz niespotykanie cięty język, w który zawsze zapomina się ugryźć, toteż często dochodzi do konfliktów między nią, a jej trzema przyjaciółkami.
Pierwszą z nich jest Marnie Michaels (Allison Williams), zawsze śliczna i potrafiąca się zachować. Pracuje w galerii sztuki, ma wspaniałego chłopaka, ale coś wiecznie jej nie pasuje. Jest niesamowicie zasadnicza, często nerwowa i nie potrafi docenić tego, co ma. Może dlatego, że marzy o czymś zupełnie innym. Chce rozwijać swoją karierę muzyczną, ale nie wie nawet jak się do tego zabrać, bo każda następna próba łączy się z totalną kompromitacją...
Do Nowego Jorku przyjeżda również Jessa Johansson (Jemina Kirke), cechująca się bardzo frywolnym stylem bycia. Często zakłada na siebie ekscentryczne kreacje, nie stroni od alkoholu, narkotyków, przygodnego seksu oraz pakowania wszystkich w problemy z prawem. Nonszalancji dodaje jej nie tylko styl władczyni świata, ale również brytyjski akcent.
Shoshanna Shapiro (Zosia Mamet) to kuzynka Jessy, fanka Seksu w wielkim mieście, różowych sukienek i bycia grzeczną dziewczynką. Po pewnym czasie jednak i ona zaczyna rozumieć, że wolności i spełnienia trzeba szukać gdzie indziej. Jej największym problemem jest to, iż w odróżnieniu od nieco starszych przyjaciółek, wciąż pozostaje dziewicą. Gdy jednak poznaje odpowiedniego chłopaka, prawdziwe kłopoty dopiero się zaczynają.
Całkiem ważne są też role męskie. I równie intrygujące.
Adam Sackler (Adam Driver) jest dosyć dziwnym typem, który spotyka się z Hanną. Mieszka w obskórnej kawalerce i próbuje swoich sił na deskach sceny teatralnej, jednak nie ma z tego prawie żadnego dochodu, więc wciąż utrzymuje się dzięki pomocy swojej babci. Mimo młodego wieku, Adam należy do AA. Dosyć niepewnie czuje się wśród innych ludzi lub też w pełnym ubraniu, dlatego początkowo najczęściej możemy go obserwować w samych dżinsach na kanapie jego ciasnego mieszkania.
Bohaterowie sporadycznie zachodzą do kawiarenki prowadzonej przez Raya Ploshanksy'ego (Alex Karpovsky), niepoprawnego pesymistę, któremu nie wychodzi nic prócz pracy. Jego życie prywatne to kompletna klapa. Świat, w którym żyje, to środowisko bez żadnych perspektyw. Ray jest najbardziej odpowiedzialny spośród całej grupki przyjaciół, ale i jemu zdarza się popełnić głupoty, jak zresztą każdemu.
Dość szybko spotykamy się także z Elijahem Krantzem (Andrew Rannels, o którym pisałam już TUTAJ przy okazji serialu New Normal), byłym chłopakiem Hanny. Elijah po pewnym czasie staje się najlepszym przyjacielem Hanny, mimo że kiedy spotykają się po raz pierwszy po długiej rozłące i dziewczyna dowiaduje się, że młody mężczyzna jest gejem, dochodzi do ostrej kłótni.
W serialu zawsze dzieje się bardzo dużo, mimo że odcinki trwają tylko dwadzieścia minut. Można w międzyczasie pękać ze śmiechu albo posępnie kiwać głową w trakcie utożsamiania się z bohaterami, kiedy akurat właśnie robią coś głupiego, ewentualnie znajdują się dokładnie w takiej sytuacji, w jakiej my obecnie. Miałam tak zatrważająco często, bo wydaje mi się, że coraz częściej przypominam Hannę. Łączy nas nadwaga, marzenie o byciu pisarką, niełatwe relacje z rodzicami, bycie jedynaczką i zapewne złudne pragnienie bycia kimś znaczącym, a także częste wpadanie w opały tylko i wyłącznie z własnej winy oraz mnóstwo innych.
Na uwagę zasługują też świetnie rozpisane dialogi i wartościowe przemyślenia. Ewentualnie naturalnie i trafnie zostało sformułowane to, co większość cały czas wypowiada, ale w swoich głowach. Oto próbka.
Dlaczego tak bardzo lubię ten serial i czemu Wam go polecam?
Jest ciekawy, to na pewno. Rozprawia się z tematami tabu, pokazuje prawdziwe życie młodych ludzi nie tylko w Nowym Jorku, ale i w wielu innych krajach. W końcu wszyscy spotykamy się z tymi samymi kłopotami, nieważne, czy żyjemy na Brooklynie, czy w Poznaniu (który, swoją drogą, podobno jest prowincjonalny, jak się ostatnio dowiedziałam, spoko). Oglądając kolejne odcinki, można się chyba poczuć mniej samotnym ze swoimi rozterkami. A przede wszystkim rozerwać.
Ten serial jest naprawdę niezwykły. Brawa dla Leny Dunham i tego, co stworzyła.
9/10
Przyznam szczerze, że o serialu słyszę po raz pierwszy. Wstyd? No cóż, Amatorki czasem tak mają ;-) Za to zaintrygowałaś mnie dostatecznie, bym chciała te braki nadrobić ;-)
OdpowiedzUsuńMoże nie wstyd, ale braki koniecznie uzupełnij, bo serial jest omnomnomnomnom!
Usuń