Jak spełnić marzenia i wydać książkę?

Nie masz zielonego pojęcia, jak wiele razy ostatnio usłyszałam, że ktoś kiedyś chciał spełnić marzenia i wydać książkę, ale koniec końców tego nie zrobił. Marzenie utonęło gdzieś pomiędzy stertami rachunków do zapłacenia a stosami ciuchów do wrzucenia do pralki, czyli w toniach szarej codzienności. Kto inny mówił, że chciał spełnić marzenia i pojechać do Indii, ale teraz to już nie, bo przecież dom, żona, dziecko, pies... Żeby wydać książkę nie trzeba wcale ruszać tyłka z kraju, więc dlaczego rezygnujesz ze swoich marzeń? 


Odpowiedzi może być kilka.

1. Uważasz, że nie jesteś wystarczająco dobry w pisaniu. 
Jesteś oczytanym człowiekiem. W szkole poznałeś trzech wieszczów narodowych i Sienkiewicza. Teraz wpada Ci w ręce Twardoch albo Tokarczuk, więc płaczesz nad ich świetnym stylem, przerażającą wiedzą o świecie i błyskotliwie ujętymi myślami. Płaczesz, bo wydaje Ci się, że Ty tak nie potrafisz.
Przede wszystkim: czy w ogóle spróbowałeś? Czy podjąłeś ten trud, by wystukać kilka stron w edytorze tekstu i zanieść to komuś do w miarę rzetelnej oceny? (Najlepiej trzem osobom, żeby wypośrodkować to, co będą miały do powiedzenia). Konieczne są te dwa elementy. Napisz coś i poddaj się czyjejś opinii. W przeciwnym razie Twoje gdybania nie mają racji bytu. 
A jeśli faktycznie nie jesteś zbyt dobry?
Według mnie istnieją dwa rodzaje pisarzy. Artyści i rzemieślnicy. Artysta nie musi się uczyć, on po prostu wie, jak pisać, więc robi to i wychodzi mu bardzo dobrze. Rzemieślnik natomiast spędza mnóstwo czasu, by doskonalić się w swoim fachu. Czyta dużo innych książek, nawet poradników o pisaniu oraz blogów ze wskazówkami. To, co pisze, i tak sprzeda się na całym świecie. Serio, pisarstwa można się nauczyć. Choćby drogą prób i błędów. 


2. Napisałeś, wysłałeś do wydawnictwa i... nic.
Nie wiem, czy masz świadomość, jak wygląda selekcja nadesłanych tekstów w wydawnictwach. Sposób wyboru utworów do publikacji różni się w zależności, czy to duże wydawnictwo, czy małe. Oczywiście wszyscy utrzymują, że czytają całe maszynopisy, bo inaczej sumienie nie dałoby im spokoju, przecież to ich obowiązek... I nieprawda. 
Do dużego wydawnictwa spada kilkadziesiąt obszernych tekstów dziennie. Selekcją zajmuje się jedna, rzadko kiedy dwie osoby (o trzech nie słyszałam). Człowiek nie jest w stanie czytać trzydziestu książek dziennie, tym bardziej, że niektóre są naprawdę wątpliwej jakości. Dlatego niektóre e-maile pozostają kliknięte, lecz nieodczytane. Wtedy nie jest dziwnym, że autor nie otrzymał odpowiedzi. Dzieje się tak dosyć rzadko. Najczęściej redaktor w wydawnictwie czyta pierwszą stronę, dziewięćdziesiątą dziewiątą (chyba, że utwór nie ma tylu, wtedy jakąś przypadkową ze środka) i ostatnią. Jeśli przeczytane strony nie chwycą go za serce, nie ma mowy o publikacji książki. Swoim pisaniem musisz zmusić czytelnika, żeby sięgnął po jeszcze! 
Dlatego jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi, spróbuj przeanalizować swój tekst, poprawić, co się da oraz spróbować na nowo. Poza tym jedno wydawnictwo to za mało. W Polsce działa dwa tysiące wydawnictw. Jest z czego wybierać i gdzie wysyłać swoje teksty.

3. Tekst jest naprawdę zły.
A i takie się zdarzają, przecież nie wszyscy rodzimy się wirtuozami pióra. Musisz się zdecydować, co chcesz robić w życiu. A jeśli pomyślisz, że możesz nie być pisarzem, a wówczas Twoja dusza drży, na czoło wstępuje perlisty pot i serce kołacze nad wyraz niebezpiecznie, musisz pracować. Ciężko. Bycie pisarzem to nie jest kaszka z mleczkiem. To harówa dzień i noc, nawet, jeśli kochasz pisać. A przede wszystkim to bardzo samotna ścieżka, i niekoniecznie dochodowa, więc najpierw się porządnie zastanów. A później działaj. 

4. Nie masz pieniędzy.
Jeśli jakieś wydawnictwo odpisze Ci, że chętnie wydadzą Twoją książkę, ale w opcji ze współfinansowaniem lub kiedy Ty pokrywasz całą pulę kosztów, nie odpuszczaj. Próbuj dalej, ale pamiętaj o tej ofercie i jeśli nie znajdziesz nikogo innego, skorzystaj z niej. Przecież chcesz wydać tę książkę, tak? Po pierwsze, targuj się z wydawnictwem. Delikatnie, ale walcz o swoje, na pewno uda Ci się coś ugrać. Po drugie, poznaj konkretne koszty i co one zawierają. Dowiedz się, ile egzemplarzy będziesz musiał sprzedać, żeby zwróciły Ci się wpakowane w publikację utworu pieniądze. Jeżeli nakład proponowany przez wydawnictwo będzie wynosił trzysta, a Ty będziesz musiał sprzedać trzysta dwie, już wiesz, że Ci się to zupełnie nie kalkuluje i coś jest nie tak.
Istotna jest też kwestia marketingu. Dokładnie zapoznaj się z umową. Jeśli wydawca w klarowny sposób nie zapewni nawiązania kontaktu z mediami, sprzedaż książki będzie utrudniona. No bo jak człowiek ma kupić książkę, skoro nie wie o jej istnieniu? To jednak kolejny argument, by poprosić o obniżenie kosztów lub wyższe tantiemy, a w zamian za to samemu zająć się sprzedażą. 
Według mnie najlepiej jest sfinansować całość wydania z własnej kieszeni. Wtedy sam decydujesz i o okładce, i o papierze, na jakim zostanie wydrukowany tekst, możesz zgłosić swoje wszelkie zastrzeżenia choćby co do korekty... No i w zasadzie cały nakład jest Twój i możesz później go rozprowadzać, jak chcesz, w zależności od tego, co uzgodnisz z wydawcą. 
Przede wszystkim potraktuj publikację książki jako inwestycję, nie wydatek. Rozejrzyj się. Ludzie nie tylko czytają, ale i kupują! Cała blogosfera chwali się swoim wysokim poziomem rozwoju intelektualnego, a wielka część trąbi o tym, jak gigantyczne mają w swoich domach biblioteczki. Jeżeli odpowiednio nagłośnisz sprawę, a książka nie będzie tragiczna, ludzie ją kupią. Nie tylko odzyskasz swoje pieniądze, ale i zarobisz.
Dobrze, wiem, wiem. Nie masz tych trzech tysięcy złotych. Albo i sześciu. 
Jako mała tłuściutka gąsienica marketingowa (na razie marzę o zawinięciu się w kokon, ale potem liczę na to, że stanę się pięknym motylem, który pozna wszystkie dźwignie tego biznesu i będzie mógł nimi poruszać w każdej chwili do osięgnięcia rozlicznych korzyści), wiem, jak można zdobyć te pieniądze.
Crowdfunding - cóż, mi nie wyszło. Dlaczego, o tym w zbliżającym się poście. Jeśli chcesz, żeby Tobie się udało, musisz mieć agresywną kampanię medialną, sztab pomocników oraz świetny, przemyślany projekt. Wielu osobom się udało zebrać pieniądze dzięki życzliwemu społeczeństwu. Ty też możesz osiągnąć sukces. To oczywiście jest związane z wielką harówą, ale i satysfakcją, radością, robieniem nowych rzeczy, poznawaniem nowych ludzi. Cudowne doświadczenie, gorąco polecam.
Praca - polecam równie gorąco. Nie narzekaj bez przerwy, że nie masz pieniędzy. Wykorzystaj wakacje i idź do pracy. Jeśli mieszkasz z rodzicami, odłóż trochę grosza na publikację swojej książki zamiast wydawać wszystko na imprezy. To bardzo rozsądne. A jeśli rodzice zobaczą, że jesteś taki dojrzały, mogą się dorzucić. Zresztą, niedługo być może są Twoje urodziny. Powiedz w rodzinie, że chcesz wydać książkę, ale na to potrzebne są pieniądze. Zrezygnuj z tortu, biby na dwadzieścia osób w restauracji, względnie ze wszystkiego, co możesz, w imię wyższego celu. 
Sponsorzy - nie, nie masz się puszczać. Masz w jak najbardziej przekonujący sposób przedstawić swoją książkę różnym firmom i wyliczyć, co zyskają, kiedy zgodzą się pomóc ją opublikować. Logotyp na tylnej okładce to świetny sposób promocji. Lokowanie produktu w tekście? Znajdź kilka firm i sprawdź, czy pomagały już w jakichś kulturalnych inicjatywach. Jeśli tak - startuj. Pisz, dzwoń, dobijaj się. Nie ma lekko, ale to również sprawdzony sposób na pozyskiwanie pieniędzy. Pamiętaj tylko - nic za darmo. Być może w trakcie współpracy z firmą będziesz musiał pójść na pewne ustępstwa. 
Dalsze próby wydania w wielkim wydawnictwie bez własnego wkładu finansowego - okej, jak najbardziej, tylko według mnie powinieneś sobie wyznaczyć jakiś czas na poszukiwanie wydawcy. Jeśli przez np. trzy lata żadne z dużych wydawnictw nie będzie zainteresowane, zrób to po swojemu. I nie trać motywacji. Pisarz musi być zdeterminowany. 
E-book - istnieją miejsca w sieci, w których możesz praktycznie za darmo opublikować swój utwór w formie elektronicznej. I dodatkowo na tym zarobić. A jeśli popracujesz nad promocją dziełka, ludzie zaczną go ściągać i wytworzy się szum medialny, wydawnictwo może samo do Ciebie się zgłosić z propozycją wydania papierowego. Rzadko bo rzadko, ale to też jest alternatywa. Nawet jeśli wydawnictwo do Ciebie nie przyjdzie, pieniądze z e-booka możesz włożyć w publikację tradycyjną. Kto Ci zabroni? 

5. Boisz się.
Przeraża Cię ogrom roboty, to, że będziesz musiał poświęcić kilkadziesiąt godzin na dopieszczenie tekstu, a później taka katorga ze znalezieniem wydawcy. Przepraszam, taki mamy klimat. W dobie druku cyfrowego każdy może wydać książkę, dlatego tak bardzo rozrosła się konkurencja na rynku. Ale to dobrze, przynajmniej mamy po co się starać. 
Może Cię również oblecieć strach przed konsekwencjami wygranej. Brzmi dziwnie? A może wręcz przeciwnie, całkiem znajomo?
Lubisz tenisa? Kiedy Jerzy Janowicz staje na korcie i daje z siebie wszystko, a wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na jego wygraną, w jego psychice pojawia się mały pstryczek i przeskakuje z opcji pewne zwycięstwo na chyba jednak nie chcę. Tak, zbyt dużo myślenia potrafi naprawdę popsuć szyki. Lepiej więc nie zastanawiaj się, co się stanie, gdy książka odniesie sukces, stanie się bestsellerem, zaczną się codzienne wywiady, a psychofani zaczną nie odstępować Cię na krok. To daleka przyszłość, a w zasadzie jedna z bardzo niepewnych ewentualności. Skup się na tym, co jest teraz. Przeszłości też za bardzo nie rozpamiętuj. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Wyciągnij tylko odpowiednie wnioski i pamiętaj, czego nie robić, by nie zawalić sprawy. To taka wskazówka, którą możesz zastosować nie tylko do tego, jak spełnić marzenia i wydać książkę, ale do każdej dziedziny Twojego życia. 

6. Wstydzisz się.
Napisałeś książkę spływającą kaskadami spermy albo w której główny bohater morduje ciężarne kobiety, wyjmuje ich płody, nadziewa ryżem z kurczakiem i konsumuje, by uzupełnić swoją dietę białkową i osiągać lepsze wyniki w maratonach? Hej. Jesteś tylko pisarzem. Nie jesteś swoimi bohaterami. Pisarz nie może się wstydzić. Nie i chuj. 

Dobra, tak naprawdę nie do końca potrafię się wczuć w osobę, która rezygnuje ze swoich marzeń, bo coś tam... Zawsze chciałam być pisarką i nigdy nie odpuściłam, aż wreszcie doszłam do momentu, w którym aktualnie trwają prace nad opublikowaniem Piromanów. Szczegóły wkrótce. Mimo tego przechodziłam przez wiele opisanych powyżej problemów. Kiedy wielkie wydawnictwa mnie nie chciały, przeżywałam kryzys i traciłam wiarę w siebie. Później prawie dałam się nabrać jednemu wydawnictwu na opcję ze współfinansowaniem - a okazało się, że po prostu firma chce mnie oskubać. I boję się zawieruchy medialnej. Nie leży mi to, mogę się przejść do radia od czasu do czasu, ale nie znoszę słuchać swojej czczej paplaniny ani oglądać na ekranie. Jakiś taki wstręt wewnętrzny. 
(Ale Wy możecie, jutro w audycji kulturalnej Maćka Kucharskiego w Radiu Merkury, od 9.00 do 13.00, gdzieś tam pojawi się wywiad ze mną przeprowadzony przez Maćka Kluczkę. Potem mi opowiecie, jakich głupstw naopowiadałam. Żeby słuchać przez internet, wystarczy kliknąć "Słuchaj radia" na TEJ stronie).
Jak już jednak raczyłam wielokrotnie wspominać, jeśli jest trudno, to znaczy, że warto. Z jakiej racji mamy się poddawać i przestawać walczyć o swoje? Kto nam tak każe? Jesteśmy wolnymi ludźmi, wystarczy uzbroić się w cierpliwość, uodpornić na masę pracy i dawaj, tej! 

Czy ktoś ma coś jeszcze w tej kwestii do powiedzenia? Marzycie o wydaniu swojej książki? Macie może jakieś pomysły na zebranie pieniędzy, by opublikować dzieło? Czy są jakiekolwiek inne powody, żeby zaniechać spełniania marzeń? Co sądzicie? 

Share this:

CONVERSATION

23 komentarze:

  1. ah sama od mlodzienczych lat marze o wydaniu wlasnej powiesci :) gorzej z tym ze procz wakacji nie mam keidy pisac i to jest smutne- ale keidy przybywaja to siadam i spelniam siebie ;) hmm o tych dwoch rodzajach pisarzy sie zgodze - moja kolezanka jest najzwyczajniej artystka z niej to plynie garsciami, ja to sie ucze iucze i ucze i ucze i sie jedynie dowiaduje, ze moj "styl" jest zbyt ciezki...czy ja wiem? dla mnie jest po prostu inny niż "mlodziezowka" i "odmozczacze". Poki co stoje w miejscu ale co roku cos tam dodaje, poprawiam, moze keidys tam sie spelni marzenie ;) co do wstydu - prawda...piszerz i jesli chcesz wiedizec czy dobrze musisz sie podzielic chociazby z najblizszymi i poprosic o konstruktywna krytyke. Wysylalam tez na konkursy wiersze - coz to mnei uswiadomilo ze naprawde pisze inaczej hehehe ale sie nie zrazam - pisze bo lubie i czytam bo lubie - jak skoncze to wtedy pomysle co dalej ;) Co do marketingu - sprzedawac sie - a potem slyszec jaki to badziew, niestety trzeba umiec niezle abwic sie w te promocyjne wydarzenia ianczej znow ksiazka wyleci na polce z "nowosci" "hit" a nikt tego nie tknie .... przeciez wedlug mnie -najlepsze ksiazki to te ukryte tam an pocle, nie te wyeksponowane w 200 egzemplarzach... Dobra bo widze zem sie wkreicla koncze :P Super post!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak czasu to naprawdę choroba cywilizacyjna naszych czasów. Mamy coraz więcej obowiązków i zapominamy, co jest tak naprawdę dla nas ważne, albo gubimy się i w ogóle tego nie wiemy...
      Bardzo się cieszę, że wciąż pracujesz nad swoim pisaniem. Człowiek uczy się całe życie, nawet ci, którzy, powiedzmy, są na szczycie kariery...
      Jeśli ktoś się nie potrafi "bawić w te promocyjne wydarzenia" to książka nawet nie stanie na półce "nowości" czy też "hit". Masz rację, te książki, które są bardzo wyeksponowane, to utwory, w które ktoś włożył mnóstwo pieniędzy i liczy na jeszcze więcej. Nie zawsze to znaczy, że są wątpliwej jakości, ale często tak się zdarza, fakt.
      Dzięki za wyczerpujący komentarz! Pozdrawiam!

      Usuń
    2. oh ten brak czasu to ukrop jakis wpierw mamy tyle nauki ze nie mozna nic zrobic potem przychdoza obowiazki nastepnie przechodzimy do pracy i calymi dniami nas nie ma.. i co wtedy? przeciez nocek nie zarwiemy! Ano pracuje i rpacuje i mysle ze pisanie recenzji mi nawet w tym pomoze. Ha dwa w jednym! To sie zwie ekonomicznie :3 Od dluzszego czasu zauwazylam, ze najlepsza promocja to dac ksiazke wlasnie blogerom - skoro duzo ludzi ich czyta i oni juz tyle przecyztali ze na bank poweidza prawde co otym mysla a przy oakzji powiedza czy lubia czy nie, i dla kogo jest...przynajmniej nie siegnie po nia nikt kto uzna to za kompletne dno i zrazi tych ktorzy mogliby sei dobrze bawic. chociaz te promocje w radiu tv to juz wieksza robota i ciezka praca Od tego juz sa ludzie z wydawnictwa jak trafisz na osobe ktora naprawde odbrze sie w tym czuje i ma genialne pomysly to jesli jest dobre ludzie beda zachwyceni... no dobra bo zaraz zgubie watek jak juz tego nei zorbilam haha :D A dodajac na koniec: njagorsze jest to jak ktos kto wydal kilka dobrych ksaizek nagle wydaje krotka np 100 stronicowa i chca za nia 40 zl bo to jest swietny autor! Ludzie....przeciez to kaszana totalna!
      Hihi do nastepnego razu ;)

      Usuń
    3. Martin Eden, bohater Jacka Londona, spał pięć godzin na dobę, by móc pisać. Czytałam też artykuł o chłopaku, który od kilku lat sypia 4,5h na dobę i jest całkowicie zdrowy, więc może też powinnam spróbować - to tak a propos zarywania nocek. : )
      Tak, czytanie książek i pisanie recenzji to rewelacyjny trening literacki.
      Z tym obiektywnością blogerów bym nie przesadzała. Owszem, ostatnio to właśnie my napędzamy reklamę książki, ale czy wszyscy są tacy rzetelni i prawdomówni w swoich osądach? Nie sądzę.

      Usuń
    4. Oj przyznaje ze niektorzy niestety ida pod prad i pisza dobrze bo "musza". Ale trzeba wierzyc w ludzi :3 Coz ja juz i tak choruje na bezsennosc haha wiec da sie przezyc 4-5h spiac ale to jednak jest malo...kiedy musisz sie uczyc spelniac obowiazki - to juz nei takie proste ;p

      Usuń
  2. Pisanie to praca na pełny etat. Pytanie tylko z czego w międzyczasie żyć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Ali, to jest sedno sprawy. ; )
      Właśnie przeprowadzam doświadczenie na ten temat, eksperymentując z własnym życiem. Jeżeli na moim przykładzie eksperyment okaże się sukcesem, to odpowiem na blogu na Twoje pytanie. ; ) Przypomnij mi o nim kiedyś koniecznie! : )

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy poradnik :) W dzieciństwie marzyłam, by zostać pisarką i wciąż mam nieśmiałe marzenia o wydaniu własnej powieści. Jednak aby coś wydać muszę najpierw to napisać; noszę się teraz z zamiarem stworzenia dłuższej, wielowątkowej historii. :p Takie posty są bardzo motywujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba powinnam napisać post pt. "Jak napisać powieść", a nie jak wydać książkę. Taaak, od tego powinnam zacząć. : D

      Usuń
  4. Uwielbiam te Twoje wpisy na temat pisania :) Nie zgadzam się co do tego wydawania z własnej kieszeni - ostatnio obija mi się wciąż o uszy, że autorzy, którzy publikowali na własną ręką, a potem chcą wydać ze współfinansowaniem, najzwyczajniej w świecie nie mają takiej możliwości, bo wydawnictwa ich odtrącają. I jestem ciekawa, jak właściwie można wydać e-booka za darmo i go sprzedawać - fajnie by było, gdybyś ten temat przedstawiła nam szerzej :)
    Moim zdaniem wydanie książki to jedno z najłatwiejszych do spełnienia marzeń. I może tu wiele osób by się nie zgodziło, ale według mnie taka jest prawda. Sama pisałam od dziecka, pierwszą bajkę napisałam chyba mając 5 czy 6 lat i potem już nie robiłam sobie przerw (aż do początków liceum, kiedy to złapała mnie taka blokada, że nie byłam w stanie napisac ani zdania). Gdy miałam 9 lat wiedziałam już, że chce pisać do końca życia. A gdy miałam 12, wysłałam pierwszą część swojej serii, nad którą pracowałam przez bodajże 6 lat do kilku wydawnictw i z tego co pamiętam wszystkie się zgodziły. Pamiętam, jak mi wtedy serce rosło, ale dziś uważam, że to żaden sukces, ot, normalne. Rok później, pchnięta przez tatę, choć sama nie przejawialam inicjatywy, wysłałam książkę do naszego lokalnego wydawnictwa i nawet nie wiedziałam kiedy, rozpoczęły się prace nad publikacją. Chodziłam z radości po ścianach, a jednocześnie byłam przerażona, bo wcale tego nie planowałam i poszłam za ciosem, złapałam szansę, którą podsunął mi tato. I wiesz co? Wycofałam się przed podpisaniem umowy ;) jak na 13latkę to była bardzo stanowcza decyzja, zwłaszcza że pisarstwo po prostu było mi drogie i ogromnie chciałam coś wydać. Żyłam ta myślą, że będę pisać. Ale już wtedy wiedziałam, że napisac i wydac to nie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam Twoje komentarze, zwłaszcza, gdy są takie wyczerpujące i mogę Cię w ten sposób lepiej poznać. : )
      Po co autor chce wydać ze współfinansowaniem, skoro sam już opublikował na własną rękę? Co to daje? Ja pierwsze słyszę, powiem Ci szczerze, zaintrygowałaś mnie.
      Dobra, zbiorę informacje i napiszę na temat self-publishingu. Sama przyznaję, że na razie jestem raczej zielona w temacie w porównaniu z ogromem wiadomości, które można znaleźć na ten temat w różnych zakamarkach internetu.
      Szokłam, czytając Twoją historię. Nawet nie wiem, co mam na ten temat napisać. Łał. Tak czy siak zgadzam się z podsumowaniem, że napisać to dopiero początek schodów, a wydanie to jednak nie jest szczyt, tylko jeden z pierwszych stopni.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że wydawanie na własną rękę to (oczywista oczywistość) koszty, a poza tym, wpadłam kiedyś na stronę która oferuje takie wydawanie i przeglądnęłam komentarze autorów, którzy wydali swoje książki w taki sposób. Podpisywali się nazwiskiem + tytuł książki. I kurczę, żadnego z tych tytułów nigdy nie spotkałam, a w blogosferze działam od dziecka i nigdzie indziej nie można tyle o książkach usłyszeć jak tu. Czy self-publishing to także kwestia kiepskiej reklamy?
      Wydając w jakimś renomowanym wydawnictwie (nawet tylko jedną książkę ze swojego sporego dorobku) można się chyba po prostu wybić. W takich wydawnictwach łatwiej książkę upchnąć do empiku czy innych miejsc, gdzie każdy ją zobaczy i pozna nazwisko autora. Może o to tyle szumu. Chodzi przecież o to, by kasa się zwróciła.
      Jak tak patrzę na swoją "historię" to chyba też mogę szoknąć :D kurczę, chyba muszę o tym naskrobać jakiś fenkowy wpis. Zawsze jakoś wystrzegałam się mówienia o tym ;)

      Usuń
    3. Self-publishing jest w Polsce jeszcze nieznany chyba z powodu stereotypów. Ludzie wciąż boją się wydawać książki za własne pieniądze, bo myślą, że to wstyd. Może tak samo jest z self-publishingiem w drodze publikacji elektronicznych?
      Tak, ja też trafiam od czasu do czasu na strony takich wydawnictw, zresztą trochę się znam na tej branży i wiem, że to nie tylko słaba reklama książek, tylko polityka firmy, która nie sprzyja autorom, a ci, nieświadomi, podpisują wszystko, co im się podsuwa, byle książka ukazała się na rynku. A to błąd jest, oj, błąd.
      W renomowanym, dużym wydawnictwie można łatwiej stać się sławnym pisarzem, jeśli już jakimś cudem uda się wydać tam książkę. Ale trudniej się dorobić. Stawka autorska wynosi najwyżej 30% od sprzedanego egzemplarza (zdarza się często, że i od jego ceny hurtowej).
      Wiesz, Fenko, wydaje mi się, że genialnym pomysłem będzie opublikować tę Twoją historię pisarskich perypetii na blogu. Może zdanie odwiedzających Twoją stronę wreszcie Cię odblokuje?

      Usuń
    4. Może z tym wstydem jest trochę racji, ale jednak reklama jest ważna - jeśli już komuś nie zależy na pieniądzach (żeby się chociażby zwróciły, jeśli nie z nadwyżką), to również na podreperowaniu pewności siebie. Nic lepiej nie wpływa na samopoczucie jak widok Twojej znikającej z półek książki. Nie sprzedaje się, to zaczynasz myśleć, że chyba jednak nie umiesz pisać ;)
      Z tą stawką masz rację, a 30% od egzemplarza to i tak rzadkość, przynajmniej z tego co pamiętam sprzed tych 7 lat ;)
      Tak, zdaje się, że coś naskrobię, może nawet niedługo. Ale nie sądzę, by to sprawiło, że się odblokuję, staram się o to od czterech lat, z tym że teraz to już się praktycznie nie staram, chyba porzuciłam nadzieję, niepisanie weszło mi w krew, niemiły nawyk.

      Usuń
    5. Hm, nie wiem, czy tak do końca jest, dam znać, gdy "Piromani" zalegną na półce i nie będą się chcieli z niej donikąd ruszyć.
      Owszem, strzeliłam optymalną stawkę, którą niegdyś wytargowałam u wydawcy, ale koniec końców - troszkę jak w Twoim przypadku - nie podpisałam przysłanej do mnie umowy.
      Bardzo niemiły nawyk. Mam nadzieję, że teraz, kiedy ślęczę cały czas nad etapem powydawniczym "Piromanów", uda mi się kiedyś wrócić do pisania i stworzyć drugą powieść.

      Usuń
  5. Naprawdę świetny wpis. Zawarłaś wiele przydatnych i interesujących informacji. Nie pomyślałabym, że istnieje tyle możliwości znalezieniu środków na publikację książki (w szczególności spodobał mi się pomysł ze sponsorami). Zawsze marzyłam o wydaniu książki, ale na razie to jest daleka przyszłość. Mam kilka pomysłów, ale to jeszcze nie jest "to".
    Pozdrawiam,
    Książkowe Wyzwania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Cieszę się, że podobała Ci się notka. Jest pewnie jeszcze kilka opcji znalezienia pieniędzy, ale, szczerze mówiąc, te wydają się najpowszechniejsze i sprawdzone.
      Powodzenia w realizacji pomysłów.
      Rónież pozdrawiam!

      Usuń
  6. Kurczę. To dobry początek mojej wypowiedzi.
    Mam wrażenie, że mi wręcz za szybko udało się wydać "eLkę". Mam wrażenie, że nie wylałam hektolitrów potu, nie męczyłam się za bardzo, a i tak "jakoś poszło, Ośle, jakoś poszło". Hmm, no nic, może tak miało być.
    Jedna rzecz jest pewna - Autor musi sam się cholernie(!) starać, żeby o nim było głośno. No, może nie o nim, a o jego książce.
    Ja do dzisiaj odczuwam, że tak naprawdę to nie mam żadnego talentu, a "eLka" jest jedynie jakimś marnym epizodem w moim życiu, w który - rzecz jasna - zainwestowałam.
    Czy się zwróci? Czekam wciąż :)

    Julia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myśl tak o swojej książce ani o sobie. Robisz mi spoilery! :D Sama przeczytam i ocenię. : )

      Usuń
  7. Jak czytam Twoje "okołopisarskie" posty, to za każdym razem sobie gratuluję, że postanowiłem założyć swojego bloga i dzięki temu miałem okazję się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy o tym, co zawsze mi się gdzieś po głowie kołatało. Dobrze zobaczyć świadectwa ludzi, którzy przeszli już tę drogę i są w stanie coś sensownego podpowiedzieć. No i odbrązowić całą sprawę, pokazać, że właściwie zawsze chodzi o to samo - wytrwałość, konsekwencję i inne takie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie też gratuluję. ;) I sobie też gratuluję, że udało mi się coś takiego wymęczyć. Wszyscy jesteśmy najwyraźniej zwycięzcami. ^ ^
      Wytrwałość, konsekwencja, zdeterminowanie, ciężka, ciężka, ciężka praca... Ale jeszcze nie widziałam, żeby ktoś bardzo ciężko pracował i nie osiągnął tego, co sobie postanowił. Tak więc wszystko jest w naszych rękach!

      Usuń
  8. Ale fajnie byłoby wydać własną książkę! Zawsze zazdrościłam głównej bohaterce Sexu w Wielkim Mieście, tego, że pisze książki i przeróżne artykuły....:) Twój tekst to kopalnia przydatnych informacji :) Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tego powodu w wielu momentach utożsamiałam się najpierw z Carrie z "Seksu w wielkim mieście", a potem z Hannah w "Girls". Wiedziałam, że kiedyś uda mi się osiągnąć to, co one, choć w niewielkim stopniu.

      No, wydanie książki jest fajne. A przynajmniej tego przedsmak. : )

      Nie ma sprawy, cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu. Pozdrawiam!

      Usuń