Kiedy pisarz staje się celebrytą

Niedawno zrecenzowałam książkę Jakuba Żulczyka pt. Zrób mi jakąś krzywdę. Więcej styczności z jego literaturą nie miałam, ale zaplanowaną mam już lekturę innych jego książek (bo jestem urzeczona!). W przypadku utworów Michała Witkowskiego - wiem, że niebywale ważną książką jest Lubiewo, ale pomyślałam sobie niedawno, po przejrzeniu bloga modowego autora, że trochę wstyd mi czytać tekst osoby, która wygląda jak totalny pajac... A w dodatku ostatnio tak się zachowuje. Zobaczcie, co się dzieje, kiedy literat przestaje być literatem, a staje się celebrytą...

"Paperback Writer" autorstwa Duncana Robertsa, źródło: fineartamerica.com

Rola pisarza w życiu społecznym
W zależności od tego, czy autor definiuje się bardziej jako rzemieślnika, czy też artystę, można mu chyba mniej lub więcej wybaczyć. Tworzyć w końcu można po coś, np. ku pokrzepieniu serc, by ukazać swoje filozoficzne rozważania o złożoności świata, by przekazać swoją mądrość, dawać rozrywkę, itd. Utylitaryzm często ścierał się z hasłem L'art pour l'art, czyli sztuka dla sztuki. Niezależnie od tego, które stanowisko jest bliższe mojemu sercu (wiadomo, to pierwsze), uważam, że twórca, jak i każdy nieubezwłasnowolniony człowiek, powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny. A pisarz, ze względu na głęboką, antyczną tradycję zawodu, powinien o tym zawsze pamiętać, bo nie jest odpowiedzialny tylko za siebie, ale poniekąd za każdego, kto zetknie się z jego poglądami. Prawdziwy pisarz to osoba, która aspiruje do bycia prawdziwym autorytetem, i tak faktycznie przez wieki bywało. Niestety, czasy i obyczajność dramatycznie się zmieniają, i w zasadzie w dobie Pudelka zamiast wspomnianej obyczajności można śmiało mówić o upadku obyczajów. To bardzo smutne, że z postaci, która nigdyś zajmowała znaczące stanowisko z kulturze wyższej oraz wyznaczała nowe kierunki myślowe, tudzież po prostu przyczyniła się do przełamania kilku krzywdzących stereotypów, Michał Witkowski zwyczajnie się stoczył.

Michał Witkowski wczoraj i dziś. Źródło: najbardziej autorytatywne serwisy w polskim internecie, czyli Kozaczek i Pudelek

Wolność wyborów
O co tak naprawdę chodziło? O to, że niegdyś znany pisarz, później tzw. bloger modowy (nie, nie będę nazywała go blogerką, tak jak on nazywa siebie, bo jest mężczyzną; mniej więcej tak samo jak Conchita Wurst, ale jednak), a aktualnie po prostu skandalista, który za moment nie będzie kojarzony z niczym innym prócz odpierdalania dziwnych akcji, na jeden z pokazów mody przywdział kapelusz oraz naszyjnik z symbolem SS. 

Nie było moją intencją szerzenie symboliki SS. Kapelusz wraz z elementami stylizacji przygotowywał mi stylista, a otrzymałem go przed samym pokazem, tak też nie przyglądałem mu się zbyt wnikliwie. 

Tak tłumaczy się Witkowski na swoim blogu. Ale o wisiorku z tym samym nazistowskim symbolem, który eksponował do zdjęć, już nie wspomina. Na całe (nie)szczęście, Internet jest miejscem, w którym rzeczy się pojawiają, ale nie znikają. Witkowski usunął bodajże ze swojego instagrama nieszczęsną fotografię, ale dziesiątki użytkowników zdąrzyły ją powielić i udowodnić, że Witkowski wcale nie jest niewinnym idiotą. 
Każdy z nas ma prawo do bycia sobą. Tak samo, jak Witkowski ma prawo do zaprzepaszczenia swojej literackiej kariery na rzecz tak zwanej mody i sławy dla sławy, czyli najgorszego rodzaju popularności, tak ja mam prawo to skomentować z dezaprobatą, a Jakub Żulczyk nazwać Witkowskiego "tępą, skurwiałą pokraką". Tylko że akurat do propagowania nazistowskich symboli prawa nie mamy, bo zabrania nam tego Konstytucja. Nawet, jeśli ma to być jakiś debilny performans. 


Tak przykro

Przykro mi za Witkowskiego, naprawdę. Może jednak to nie do końca jego wina? 
W Polsce tak trudno przecież sprzedać książki, jeśli nie ma się wyrobionego nazwiska. (Witkowski miał, nawet nie tylko w Polsce, bo jego utwory przetłumaczono na około 30 języków). 

Może nasze społeczeństwo jest zbyt wrażliwe na tematy związane z Holocaustem? (Przecież naziści byli kochającymi pokój, nieszkodliwymi misiami-pysiami, którzy nikomu nic złego nie zrobili).
Szukałam usprawiedliwienia dla autora, bo komu nie zdarzy się zrobić czegoś lekkomyślnie? Brak zastanowienia często jest katastrofalny w skutkach, a tak łatwo popełnić błąd. Empatia długi czas nie dawała mi spokoju. Jakbym się poczuła, gdyby tak ogromna dawka publicznego potępienia wylała się na moją głowę przez przypadek? Niestety, obawiam się, że to nie przypadek, tylko wielka błazenada, urządzona z najgorszą premedytacją. Przekonują mnie do tego jedne z ostatnich słów Witkowskiego. Postanawia wyprzeć się ubierania po kobiecemu oraz kontrowersji nie dlatego, że mu głupio czy wstyd z powodu ostatnich zdarzeń, ale dlatego, że reklamodawcy nie są przekonani do takiej pozy. Wszystko więc jak zwykle rozbija się o pieniądze. Literat już dawno chyba zapomniał o ideałach. I po tym, po co w ogóle się pisze, bo sam ma zamiar odwoływać się do tego, że jest pisarzem, ale tylko dlatego, by udowodnić innym blogerkom modowym jego wyższość nad nimi. (Źródło).
To jest dopiero przykre.

Źródło: wierszezodzysku.tumblr.com
Nauka
Dla mnie zawsze musi być jakiś morał. Nie napisałam tego artykułu dla czystego hejtu. Takie sytuacje po prostu uświadamiają mi, jak blisko katastrofy znajduje się nasze społeczeństwo, jeśli dalej będzie zapatrzone tylko i wyłącznie we własne potrzeby. Po drodze na szczyt łatwo się zgubić i zapomnieć o tym, co jest naprawdę ważne. A ważny jest przede wszystkim szacunek do tradycji, z jakiej wyrastamy. Zapewne brzmię w tym momencie bardzo prawicowo, ale nasza tożsamość jest taka, a nie inna. Jesteśmy narodem, który doznał ogromnych ran i do tej pory nie może się przez to pozbierać. Ludzie uważają się za skrzywdzonych już na starcie, właśnie z powodu historii. Trudno w trzy sekundy zmienić tę wizję na obraz: jestem zwycięzcą. Zaś wbijanie wtykanie kija we własne mrowisko, tak, jak zrobił to Witkowski, zdecydowanie nie pomaga. 
Życzę zatem innym oraz samej sobie mądrości oraz odwagi, by swoim charakterem, a nie błazeńskimi kapelusikami, dowodzić swojej wyjątkowości w pełnym poszanowaniu dla kultury i przeszłości, by przyszłość mogła malować się w lepszych barwach. 


Share this:

CONVERSATION

6 komentarze:

  1. Chciałabym się wypowiedzieć szerzej o autorze, ale zwyczajnie sobie odpuszczę... O aferze mało kto nie słyszał. Nie dośc, że inne kraje obwiniają Polaków za holocaust, to jeszcze trafi się taki, co będzie u nas wyjątkiem od reguły i tę regułę potwierdzi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze kilka lat temu moja ciocia się zachwycała jego książkami, polecała mi. Teraz nawet nie mam ochoty czytać, nie wiem co się stało z tym człowiekiem, zmarnował to co miał ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest jaki jest, ale jego książki nadal uważam za majstersztyk.Są tak trafne w diagnozie jak mało które ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest artystą i ma prawo do tego, żeby mu odbijało. Do tego chyba lubi, żeby było o nim głośno. Nie interesuje mnie jego życie i kreacje. Naturalnie sądzę, że przegiął z SS, ale staram się oddzielać jego twórczość od wybryków, które są mi kompletnie obojętne. Pisarzem jest niezłym i to się liczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie każdy ma prawo do tego, żeby mu odbijało, nieważne, czy to artysta czy hydraulik. Ale faux pas ogromne i wzburzyło mnie tak bardzo, że nie tylko powiedziałam: fujka, ale i musiałam o tym napisać.

      Usuń