Milan Kundera - Nieznośna lekkość bytu

Istnieją jeszcze dziś księgi zbójeckie, które odrealniają czytelnika. I kiedy człowiek za wiele czasu spędzi na takiej lekturze, ból przy spotkaniu z rzeczywistością równy będzie spotkaniu z rozpędzonym pociągiem towarowym. Na szczęście książka Nieznośna lekkość bytu Milana Kundery do takich nie należy. I choć czyta się ją z przyjemnością, nie mogąc się od niej oderwać, ma się wrażenie, że to samo życie. Prawdziwe, choć literackie.


Milan Kundera (ur. 1 kwietnia 1929 r.) jest klasykiem za życia. Choć w swoich tekstach często nawiązuje do sytuacji politycznej w Czechosłowacji, w jakiej przyszło mu żyć i tworzyć, jego utwory nie są klasyfikowane jako polityczne, ponieważ zdecydowanie ważniejszą rolę odgrywa w nich filozofia. I proza życia. 

Nieznośna lekkość bytu została wydana w 1984 roku we Francji, a w Polsce rok później, w tłumaczeniu Agnieszki Holland. Aktualnie wydawnictwo W.A.B. przygotowało nowe wydania prozy Kundery, co jest fenomenalne, bo jeszcze niedawno można było kupić książki Kundery tylko i wyłącznie w antykwariatach czy na Allegro w niebotycznych cenach. Wciąż mam tylko mieszane uczucia co do zaprojektowanych nowych wersji okładek. Nie mam zielonego pojęcia, co sądzić na ich temat! Są estetyczne czy wręcz przeciwnie? Jakie jest Wasze zdanie?

Akcja Nieznośnej lekkości bytu dzieje się w Czechosłowacji i traktuje o codziennych zmaganiach artystów oraz intelektualistów po wydarzeniach Praskiej wiosny (1968 r.). Głównymi bohaterami są Tomasz, chirurg, rozwodnik, któremu niejeden może pozazdrościć przebogatego życia erotycznego oraz Teresa, kelnerka z małego miasta, w jakiej zakochuje się Tomasz. Pojawia się także Sabina, wieloletnia kochanka Tomasza, artystka, która zaprzyjaźnia się z Teresą i znajduje jej lepszą pracę, a także Franz, późniejszy kochanek Sabiny. Nieodłącznym towarzyszem Tomasza i Teresy jest natomiast suczka z męskim imieniem Karenin. 

Milan Kundera zastanawia się głęboko nad lojalnością, moralnością, potęgą miłości i cielesności. Analizuje zjawisko zdrady pod najróżniejszymi kątami. Obywatel zdradzający swój kraj, kraj zdradzający swoich obywateli. Matka zdradzająca córkę, córka zdradzająca matkę. Mąż zdradzający żonę i kochanka zdradzająca swojego kochanka z innym kochankiem... Kiedy tak naprawdę dochodzi do zdrady? Czym ona tak w ogóle jest? Kundera przedstawia rozmaite oblicza tego samego zjawiska, nie narzucając czytelnikowi swego poglądu. To jedna z ciekawszych rzeczy, przez które dałam się uwieźć pisarzowi. Ukazuje cżytelnikowi różne prawdy. Nie ocenia. Szanuje za to odbiorcę swoich dzieł, pozwalając mu samemu podejmować decyzje i skłania do refleksji. 



Filozofia Nieznośnej lekkości bytu jest lekkostrawna, ale nie bezbolesna. Książkę czyta się bowiem z porażającą łatwością, bardzo szybko. Nic dziwnego, powieść została napisana łatwym, choć bogatym językiem. Akcja toczy się bardzo szybko, mimo że została rozpostarta na łamach wielu, wielu lat. To jednak jedna z tych książek, które zapewniając rozrywkę, uczą. Bawiłam się więc, ale później, po skończeniu lektury, wiedziałam już, że to jedna z książek, po których przeczytaniu nie wiesz, co dalej zrobić ze sobą w życiu. Wywołała dużo emocji, dużo uśmiechu i sympatii do niejednoznacznych bohaterów, których być może nie wszyscy byliby w stanie polubić. W końcu Teresę można sklasyfikować jako manipulantkę, Tomasza jako kurwiarza, a Sabinę jako smutną babę, która przegrała życie. Ale ja z każdą postacią zżyłam się niesamowicie. I dzięki ich doświadczeniom, tym nieistniejącym wydarzeniom wykreowanym przez Milana Kunderę (choć, jak sama zauważam, w książkach fabularnych bywa często więcej prawdy o świecie niż w reportażach) stałam się chyba ociupinkę mądrzejsza. Mimo że od długiego czasu już powtarzam na lewo i prawo, że jeśli coś przychodzi nam z trudem i jest ciężko, to oznacza, że warto. 


Powinieneś przeczytać Nieznośną lekkość bytu Milana Kundery, by poszerzyć swoje horyzonty myślowe i zobaczyć, że to, co dla nas jest białe, dla innych może być czarne. I nie ma w tym nic złego. 
Na podstawie książki powstał film pod takim samym tytułem, gdzie występują m.in. Juliette Binoche i, uwaga, Daniel Olbrychski. Co prawda Milanowi Kunderze ekranizacja Nieznośnej lekkości bytu tak bardzo się nie spodobała, że kategorycznie zakazał realizowania filmów na podstawie jego książek, ale ja i tak zamierzam dzieło obejrzeć i porównać z powieścią. I, rzecz jasna, zdać Wam relację. Czy ktoś już może widział, czytał? Jak Wasze wrażenia? Daliście się oczarować tak bardzo, jak ja? Bo z mojej strony dla książki 
9/10.



Share this:

CONVERSATION

8 komentarze:

  1. Ja sobie właśnie podczytuje "Żart". Postanowiłam, że znajomość z Kunderą zacznę od pierwszej jego książki i będę sobie szła po kolei, żeby przy okazji zaobserwować jak rozwinął się warsztat pisarza :) Także do "Nieznośnej..." też na pewno kiedyś dotrę ;) A co do okładek to ja jestem zachwycona. Mnie hipnotyzują swoją prostotą i dziwnymi wzorkami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ambitnie bardzo, też pomyślałam o czytaniu po kolei dzieł Kundery, ale stwierdziłam, że jeśli do każdego pisarza będę podchodzić w ten sposób, nie starczy mi życia na czytanie. Żałuję.

      Usuń
  2. Te nowe wydania niejednokrotnie zwróciły moją uwagę w ksiegarniach, ale nie wiedziałam, co myśleć o tych książkach. Po Twojej opinii widzę, że warto, więc kiedyś z pewnością sięgnę po prozę Kundery.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam spektakl na podstawie twórczości Kundery, wystawiany we Wrocławiu i go uwielbiam. Od dłuższego czasu chciałam się zabrać za "Nieznośną lekkość bytu" i na pewno postaram się to zrobić jak najszybciej.
    A co do nowych wydań - mnie kupują w stu procentach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym zobaczyć taki spektakl! Może kiedyś będzie coś w Poznaniu.

      Usuń
  4. Podoba mi się twoja refleksja: "to jedna z książek, po których przeczytaniu nie wiesz, co dalej zrobić ze sobą w życiu". Zgadzam się z nią w 100%.

    Co do okładek - nigdy się nad nimi nie zastanawiałam. Może właśnie dlatego, że tak ciężko było dostać "NLB" i gdy już trafiła w moje ręce jako własność, szalałam z radości. Mam nowe wydanie oczywiście, wcześniej czytałam tylko pożyczone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie moja refleksja, tylko ściągnięta z jakiegoś memu, niestety, nie jestem tak kreatywna. :D

      Usuń
  5. Oglądałem kiedyś film i całkiem mi się podobał. Był swojski akcent w postaci Olbrychskiego grającego ubeka. Kiedyś jak koczowałem u kumpla w Warszawie, to na półce w pokoju nieobecnej wówczas współlokatorki znalazłem "Żart" i zacząłem czytać, ale ogólna atmosfera nie sprzyjała lekturze. To, co zdążyłem przeczytać, podobało mi się, ale potem się ewakuowałem, a książki nie wypadało zabierać ze sobą. W każdym razie, Kundera czeka na swoją kolej. Choć trochę nie podoba mi się jego obecna postawa wobec czeszczyzny.

    OdpowiedzUsuń