Czy mam depresję?

Czy mam depresję, gdy rzucam się po łóżku całą noc z boku na bok, a później budzę się o czternastej i stwierdzam, że może dobrze byłoby jeszcze pospać, bo wstawanie i tak nie ma sensu? Czy mam depresję, kiedy stoję na chodniku i, widząc nadjeżdżający tramwaj, mam ochotę pod niego wejść?
 Prawdopodobnie tak, masz depresję. Ale nie Ty jeden. Bez względu na to, jak beznadziejnie się czujesz i jak trudno w to uwierzyć, pamiętaj: nie jesteś sam. 

Początkowo chciałam napisać o depresji, o tym, czym jest ta choroba, jakie są jej objawy, co można zrobić, by się wyleczyć, i czy w ogóle jest to możliwe... Na koniec chciałam dodać otuchy wszystkim, którzy znaleźli się w takim punkcie swojego życia, że nie widzą żadnego rozwiązania
swoich problemów. To w końcu dziwne, że napisałam Piromanów z myślą o młodych osobach, których dopadła ta cholerna choroba, a na blogu o tym ani widu, ani słychu. Tylko że kiedy skoncentrowałam się napisaniu, wpis zrobił się zbyt osobisty i uświadomiłam sobie, że trudno dodawać mi otuchy innym, podczas gdy sama momentami wciąż jej potrzebuję. 

Pamiętam, jakby to było wczoraj. Te straszne bezsenne noce, które nie chciały się skończyć. I te upiorne popołudnia, gdy trzeba było wstać i coś robić, dla niepoznaki. Albo wręcz przeciwnie, nagłe zrywy po trzech godzinach letargu, bo mózg już chyba nie wytrzymywał napięcia, nie potrafił się uspokoić, nie mógł nic... 

Te piekielne momenty zostały zastąpione przez kolejne kłopoty ze spaniem, ale już o wiele rzadsze. Tym razem nie mogę zasnąć, bo moja głowa zajęta jest myśleniem "Jutro trzeba zrobić to i tamto, a później zadzwonić tam, a tu jeszcze umowę trzeba napisać, no a blog leży odłogiem, i czy jak wrócę, to nie będę zbyt zmęczona, by zrobić moje 10km?", ale potem przychodzi dzień. I jest słoneczny, nawet, gdy leje deszcz. Nie tylko czuję, że dam radę, lecz jestem o tym święcie przekonana. I faktycznie, tak się dzieje. Wydaje mi się wówczas, że na dobre opuściłam pułapkę mojego umysłu, bo do tej pory nie wiem, czy byłam chora, czy po prostu było mi tak źle, że aż nie do wytrzymania, czy może jeszcze to wszystko jedno i to samo... Czasem myślę, że to nie mogłam być ja, zaś kiedy indziej wiem, że coś złego jeszcze tkwi w moim środku, i że jeśli przestanę się starać, złe zawładnie mną całą... 
Cytowałam już ostatnio ten fragment z książki Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga, ale posłużę się nim jeszcze raz: 

Hemingway i Fitzgerald nie pili dlatego, że byli utalentowani, wyobcowani czy moralnie słabi. Pili, bo to właśnie robią alkoholicy. Możliwe, że twórcy rzeczywiście są bardziej podatni na wpadnięcie w nałóg, ale co z tego? Kiedy rzygamy do rynsztoka, wszyscy wyglądamy tak samo.

Hemingway mógł jednak pić dlatego, żeby wypełnić pustkę, którą w sobie czuł, a Fitzgeralda mogła doprowadzać momentami do szału żona, niemniej prawdą jest, że niezależnie od przyczyny, czy zachorowaliśmy przez kogoś innego (na przykład z powodu obciążenia genetycznego, utraty bliskiej osoby) czy też samych siebie (jak choćnby wskutek zbyt długiego życia w chaosie), choroba pozostaje chorobą. Alkoholizm. Ćpuństwo. A nawet otyłość. Oto rodzeństwo depresji. W bardzo prosty sposób tłumaczy to Olaf Lubaszenko. 

Otyłość i depresja to dwie siostry bliźniaczki. Depresja różnie przebiega u różnych osób. Niektórzy są w stanie długo funkcjonować, inni od czasu do czasu, a jeszcze inni wcale. I ci mają najwięcej szczęścia, bo u nich najszybciej podejmuje się leczenie. A jeśli ktoś jest tylko smutny albo tyje, to otoczenie nie bardzo jest w stanie rozgryźć, co jest nie tak. Uważa, że człowiek jest gruby, bo lubi żreć i pić, a jest smutny, bo może ma jakieś problemy, ale jakby się „wziął za siebie”, toby się wszystko wyprostowało. Tyle że w depresji nie można się wziąć za siebie.1

Możesz mieć więc piętnaście lat i kombinować, jak się powiesić przy pomocy skakanki na klamce od drzwi. I nie jesteś w niczym gorszy od Justyny Kowalczyk czy Zbigniewa Herberta. Jednym z kluczy do zmiany podejścia, jest uświadomienie sobie, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Ponieważ większość z nas ocenia ludzi wokół siebie, my będziemy traktowani raz jako gorsi, a raz jako lepsi, zależnie od tego, kto próbuje nas zaszufladkować. Ale w istocie każdy ma swój bagaż emocjonalny. I tyle.
Teraz zaś żyjemy w czasach, kiedy młodzi ludzie, wbrew pozorom, mogą mieć znacznie ciężej niż poprzednie pokolenia. Szkoła bowiem mówi jedno, ale zatraciła swoje wychowawcze powołanie już dawien dawno, o ile w ogóle kiedykolwiek takowe wykazywała. To chyba nie nowość, że system oświatowy w Polsce jest kompletnie odrealniony od potrzeb uczniów. Podkreślałam to na blogu już kilkakrotnie. Internet zaś mówi co innego, generalnie same bzdury, jeśli nie potrafi się jeszcze z niego dobrze korzystać. Jeśli młody człowiek ogląda telewizję, jest z nim jeszcze gorzej. A rodzice? Rodzice nie mają czasu. Rodzice często sami taplają się w bagnie. Natomiast świat gna do przodu z zatrważającą prędkością. I wciąż przyspiesza. Jak tu się odnaleźć? Pojąć nie tylko, czego się nie chce bądź czego się pragnie, ale kim tak w zasadzie się jest? 
Mikołaj Basiński, przygotowując się do poprowadzenia premierowego spotkania autorskiego w Meskalinie, gdzie rozmawialiśmy o Piromanach, znalazł w książce dobry fragment, który dokładnie o tym samym mówi:

Młodzież jest kompletnie skołowana przez konflikt trzech racji: racji państwa, racji rodziców i własnych marzeń. Trudno odnaleźć się w świecie, w którym ideały tak łatwo sięgają bruku z powodu braku pieniędzy, balastu oczekiwań oraz własnych niedoskonałości.2


I chyba dlatego mnie nie dziwi, że w zeszłym roku najczęściej samobójstwo popełniały osoby mające od 20 do 24 lat.3

Postanowiłam przeszukać Internet pod kątem pomocy dla osoby, która podejrzewa u siebie depresję. Lub wie, że ją ma, i czuje, że jeśli nie otrzyma w tej chwili ratunku, to stanie się coś bardzo złego. Co znalazłam? Słynny już chyba test Becka, którego samo wypełnienie pogarsza nastrój. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo jesteś w dupie, kiedy przechodzisz pomiędzy kolejnymi pytaniami. I to zdecydowanie nie pomaga. Pomóc mogłaby rozmowa. 


Niestety, depresja do niedawna była tematem tabu. Tudzież zagadnieniem traktowanym jako wymysł leniwych, bezproduktywnych osób, jakim się od marazmu w głowach poprzewracało. Wciąż spotykam wielu ludzi, którzy właśnie tak się do tego ustosunkowują. Dlatego na przykład nie możesz porozmawiać o swoim problemie z rodzicami, a od przyjaciół i znajomych odsunąłeś się. Może dlatego, że było Ci wstyd, a może dlatego, że nie chciałeś obarczać ich swoimi problemami. Sam w końcu nie byłeś pewien, czy coś Ci się nie ubzdurało... Ale jest źle. Jest bardzo źle. I musisz komuś powiedzieć...

Wchodzę więc na jedną z pierwszych www, które podpowiada Google. Trafiam na telefon. Dzwonię. Nikt nie podnosi słuchawki. 

No tak, czwartek, 19.03. A linia zaufania jest czynna w każdą środę i czwartek od 17.00 do 19.00. Możesz się czuć źle zatem tylko przez dwie godziny, dwa dni w tygodniu. A jeśli chcesz popełnić samobójstwo z samego rana, to trudno. Jesteś wliczony w straty. Przynajmniej będzie mniej bezrobotnych. 
Czuję się często bardzo niekochana przez moje państwo i jest mi z tego powodu zwyczajnie przykro.
Bo jeśli masz hajs, to co innego, ale to zawsze tak bywa. Bez problemu możesz umówić się na godzinną terapię z psychoterapeutą na skajpaju i pyknąć lekarzowi przelew na dwie stówki. Ale jeśli wpadasz w depresję dlatego, że masz tytuł magistra i nie możesz znaleźć pracy w swoim zawodzie, więc musisz zapieprzać co chwila na nocne inwentaryzacje, co sprawia, że jesteś wypruty i zdemotywowany, a do tego ledwo starcza Ci na opłacenie czynszu...? Ojtam, ojtam.

Temat depresji i jej profilaktyki w naszym kraju jest tak dołujący, że samo jego zgłębianie może wpędzić w niezbyt optymistyczny nastrój. Ostatecznie więc postanowiłam napisać o depresji już nie tak prywatnie (choć podejrzewam, że i tak mi nie wyszło, bo to wszystko, co powyżej, ma być krótkim wstępem), ale pod kątem literaturury (wychodzi na to, że kwestią literatury w tym poście zajmę się jednak tylko dla urozmaicenia tekstu).

Czy wiesz, jak powstał cykl przygód o Harrym Potterze? Zapewne znane Ci są historie o J. K. Rowling, bazgrzącej kolejne fragmenty na kawiarnianych serwetkach. Ale czy wiesz, dlaczego Joanne Rowling zaczęła pisać Harry'ego Pottera i Kamień Filozoficzny
By uciec. Świat fantazji jest najlepszym schronieniem przed całym światem i samym sobą. Po rozstaniu z mężem i zostaniu samotną matką, Rowling przeżyła załamanie psychiczne, które trwało całe dwa lata. Praca nad Harrym była jednocześnie kuracją. Pisanie pomaga tak samo jak bieganie. A ból można bardzo twórczo wykorzystać. Jeśli oczywiście jest się w stanie myśleć o czymkolwiek poza popełnieniem samobójstwa. Takie fantazje marnują mnóstwo energii, a w depresji i tak nie ma jej się prawie w ogóle... Ale czy to nie straszne, że dworzec King's Cross w Londynie, który kojarzy nam się z radosnym Peronem 3/4, z którego Harry i spółka odjeżdżali ze świata mugoli do wspaniałego świata magii, był miejscem, w którym pisarka na poważnie rozważała rzucenie się pod pociąg?4


Ratowało mnie poczucie humoru. Uśmiechałem się wisielczo: „Co ja właściwie robię, groteska; szukam miejsca, gdzie się powiesić – ale jaja”. Moja forma samoobrony, nie tylko w depresji, to robienie tematu z dramatu, opisywanie go. Bardzo polecam wszystkim, którzy są na dnie: patrzeć – jak pisał Norwid – jak skorzystać na nieprzyjacielu. Czyli na nieszczęściu. Jak w dżudo, gdzie wykorzystuje się siłę przeciwnika.5

Tomasz Jastrun właśnie tak wykorzystuje depresję. Zresztą, sami powiedzcie, kto nie słyszał o tym, że najlepsze wiersze traktują o nieszczęśliwej miłości lub że tylko w cierpieniu można tworzyć największe dzieła? Ból bywa kreatywny. Ból potrafi motywować. Ale depresja to nie tylko ból, ale i pustka. Oraz strach. 
Najgorsze, że w tych dwóch najgorszych odczuciach na świecie, można się nie tylko zatracić. Bardzo łatwo się do nich przyzwyczaić i zapaść się w nie tak głęboko, że... No cóż. Samobójstwa nie biorą się z niczego. Sylwia Plath. Ernest Hemingway, już zresztą powyżej wspomniany. Virginia Woolf. Anne Sexton... I ten chłopak, czternastoletni Dominik z województwa Mazowieckiego, który powiesił się na sznurówkach.6



Ale ja się zawsze staram powtarzać, że im niżej się upadnie, tym wyżej można się wznieść. I w końcu do mnie dotarło, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Żyjemy w wolnym świecie (i może akurat to też nas gubi, bo np. w Chinach praktycznie nie stwierdza się depresji, a tam, cytując znajomego, "władza po prostu trzyma ludzi mocno za pysk") i mamy wolną wolę. Jeśli bardzo tego pragniemy, możemy porzucić ten stan. Nie sami, ale z pomocą. Dlatego, moi drodzy, wszyscy, do których ten apel trafi: chwyćcie swoich przyjaciół mocno za pysk, gdy widzicie, że stają się wycofani lub często są przygnębieni. Nie bądźcie egoistami i poświęćcie więcej swojego cennego czasu dla osoby, która może być na skraju, choć całkiem dobrze się maskuje. Zaoferujcie, że możecie iść wspólnie do specjalisty. Choćby po to, żeby się przebadać. Choćby po to, by dowiedzieć się o sobie czegoś nowego. Postarajcie się. 

_________________________________
2 Trochę dziwnie podpierać się cytatem z samej siebie, trochę głupio nawet, ale przymknijcie na to oko, bo wydaje mi się, że całkiem trafnie i krótko udało mi się w Piromanach podsumować ten temat.
4O tym z kolei można się dowiedzieć choćby z Wysokich Obcasów.

Share this:

CONVERSATION

5 komentarze:

  1. Pisanie - często tylko krótkich opowiadań, albo zwykłego pamiętnika- pomogło mi rzeczywiście, może nie akurat w depresji, ale ciężkich sytuacjach życiowych.

    http://life-passion-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie pomogło czytanie Ciorana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie Twojego powyższego komentarza. :D ^^

      Usuń
    2. Piękny, osobisty wpis... przeczytałam, a raczej połknęłam go jednym tchem! Brak świadomości społecznej na temat przyczyn, ale też przebiegu tej choroby, rodzi obawy i strach przed wyobcowaniem, napiętnowaniem i odrzuceniem. Takie wpisy jak Twój uświadamiają osobom, które nie zetknęły się z tą chorobą, iż każdego może to spotkać, dlatego w żadnym wypadku nie można pozostawiać chorej osoby samej sobie.
      Świetny tekst, który może zdziałać dużo dobrego, podkradam link, by jak najwięcej ludzi go przeczytało.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. W Chinach nie stwierdza się depresji, bo władza? No właśnie, NIE STWIERDZA SIĘ, bo władza, a nie NIE MA JEJ, bo władza - przynajmniej ja bym tak napisała ;)

    OdpowiedzUsuń