UnReal
Jeden mężczyzna i kilkanaście kobiet, zabiegających nieustannie o jego względy. Ich życie filmuje kilkadziesiąt kamer, a poczynania ogląda kilkadziesiąt milionów widzów. Jeżeli kiedykolwiek myśleliście, że reality show pokazuje całą prawdę o osobach biorących w programie udział, byliście bardzo naiwni. Serial UnReal obnaża mechanizmy manipulacji oraz wykorzystywanie kruczków prawnych w umowach, które sprawiają, że uczestnicy reality show zatańczą dokładnie tak, jak zagra im producent.
Na jednym z moich ulubionych blogów, którego czytam już od bardzo długiego czasu, czyli Rozkminkach Pana Dziejaszka, przeczytałam o serialu UnReal, w jakim jedną z głównych ról gra Constance Zimmer. Aktorkę pokochałam za jej udział w Entouarage czy Love bites, więc musiałam zobaczyć, w czym teraz przychodzi jej występować. Nie zawiodłam się. Już pierwsze minuty pierwszego odcinka totalnie mną wstrząsnęły. Zobaczcie, jak pisze o początku UnReal Mateusz:
Adam Cromwell, dziedzic fortuny Cromwellów, brytyjski szlachcic, poszukuje żony. Do programu zostaje przyjętych kilkanaście kandydatek, wśród których być może znajdzie się szczęśliwa wybranka. Tak to wygląda oficjalnie. Jednak już pierwsza scena uświadamia nas, czego możemy się spodziewać po tej romantycznej opowieści. Adam, przystojniak o zniewalającym uśmiechu, stoi na dziedzińcu, na który wjeżdża po chwili, jak w bajce, kareta. Wychodzi z niej piękna kobieta w pięknej sukni i kieruje się w stronę swego wybranka. W tym momencie po całym planie rozlega się donośny głos producentki, Quinn (świetna rola Constance Zimmer):
"Cięcie! Kto wpadł na pomysł, żeby czarna wychodziła jako pierwsza? Zmieńcie to, powtarzamy. Hej, to nie moja wina, że Ameryka jest rasistowska!"
To właśnie Quinn utrzymuje w ryzach kilkudziesięciu pracowników oraz uczestników produkcji. Jej prawą ręką jest zaś Rachel (Shiri Appleby), z którą (niestety) bardzo łatwo mi się utożsamić. Sytuację życiową tej bohaterki można określić mianem niezłego bagna. Przy kręceniu końcówki ubiegłego sezonu Everlasting popadła w załamanie nerwowe i wykrzyczała przed kamerami, że program ten jest szatańskim pomiotem. Ponieważ jej zdolności manipulatorskie są na niezwykle wysokim poziomie, Quinn pozwoliła wrócić jej do pracy. Teraz Rachel próbuje spełnić oczekiwania wymagającej szefowej, co chwila skłócając kandydatki, podjudzając do rozmaitych kontrowersyjnych zachowań lub dodając sił w walce, choć ich pozycja i tak bywa już często stracona. Dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, że jej zawód jest wysoce nieetyczy, ale praca sprawia jej sporo satysfakcji. I chyba to mi się naprawdę podoba. To, że Rachel nie jest przesłodzoną bohaterką, której serce jest szczerozłote. Jest po prostu kobietą, której grunt jakiś czas temu osunęła się spod nóg. Spłukaną, zagubioną, złaknioną ciepła, ale i kariery.
A pogodzić te dwie ostatnie rzeczy jest bardzo trudno, o czym opowiada UnReal. Mężczyznom wciąż łatwiej zabłysnąć w showbiznesie, a kobiety, choć pracują ciężko, również za swoich przełożonych, bywają często pomijane, bo to ich szefom przypisywane są wszelkie zasługi.
No i gdzie w tym całym wyścigu szczurów miejsce na prawdziwą miłość po wsze czasy?
Quinn już od przeszło ośmiu lat związana jest ze swoim szefem, Chetem, właścicielem Everlasting, choć to ona wpadła na pomysł tego reality show. Kiedy on imprezuje, kobieta trzyma rękę na pulsie, łudzona bezustannie obietnicą rozwodu Cheta z żoną. W pewnym momencie zaczyna jednak sobie zdawać sprawę, że ich związek może do niczego nie prowadzić.
Rachel natomiast próbuje poradzić sobie z uczuciami do byłego chłopaka, Jeremy'ego (Josh Kelly) który związał się z uroczą, prostolinijną blondynką. Okazuje się, że Rachel nie jest obojętna Jeremy'emu, ale do gry wchodzi Adam (Freddie Storma). Znużony fikcją, w jakiej przyszło mu żyć, szuka czegoś innego. Jego uwaga pada właśnie na Rachel.
Według mnie najpiękniejsze uczucie przedstawione w tym serialu to relacja pomiędzy Quinn a jej podwładną. Panie rozumieją się bez słów, i choć zdarzają im się niesnaski, nie mają bliższych sobie osób. Łączy je prawie wszystko. Kiedy obejrzałam sezon do końca, pomyślałam sobie, że nie ma piękniejszego i jednocześnie bardziej skomplikowanego uczucia niż przyjaźń dwóch kobiet.
Z innej beczki, jeśli wcale nie jesteście fanami dramatów psychologicznych, na pewno spodobają Wam się scenerie i kostiumy. Uczestniczki Everlasting co chwila przywdziewają przepiękne kreacje, a dom, w którym rozgrywa się akcja, jest pełną przepychu rezydencją. Spróbujcie obejrzeć jeden odcinek choćby dlatego.
A dlaczego jeszcze? By przekonać się, że wybory, z którymi mamy czasami do czynienia, są pozorne. Że jeśli mamy opcję a i opcję b, a może nawet i c, to nie oznacza to naszej całkowitej wolności. Serial świetnie też pokazuje, iż nic nie jest albo białe, albo czarne, wręcz przeciwnie: maluje przed widzem 1001 odcieni szarości. No i przede wszystkim, że nie warto wierzyć telewizji. Nawet, jeżeli jest to tzw. "dobra telewizja".
Czekam na następny sezon z niecierpliwością. A Wy?
timedotcom.files.wordpress.com |
Czekam na następny sezon z niecierpliwością. A Wy?
9/10
Pierwszy raz słyszę o tym serialu, a wydaje się naprawdę ciekawy. Będę musiała obejrzeć i się przekonać jak to z tą telewizją jest ;)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńTy zaczęłaś oglądać dla Constance Zimmer, a ja dla Shiri Appleby która (moim zdaniem) świetna aktorką jest, tylko wciąż nie mogła trafić na świetny projekt. Aż do teraz :)
OdpowiedzUsuńTeraz obie uwielbiam tak samo. :)
Usuń